czwartek, 1 grudnia 2016

Filmy, które jakimś cudem powstały


Są takie filmy, których konkret istnienia opędza mi sen z powiek. Nie posiadam wiedzy zrozumienia doktryna im przyświecała kiedy ukazały się, skądże wzięły się na nie pieniądze i z jakiej przyczyny ktokolwiek zgodził się w nich zagrać albo „zagrać”, albowiem poziom aktorstwa woła w nich o pomstę do nieba. Przed Wami pierwsza część zestawienia takowych dzieł.




  • The Room (2003, reż. Tommy Wiseau). Niech ten ciąg zapoczątkuje się od demonstracji dzieła powszechne, na które oddano 6 milionów zielonych. Wiseau filmik nastawił, nabazgrał scenariusz, a prócz tego zagrał przewodnią niwę. Tu wszystko jest dramatem, komedią i filmem katastroficznym równocześnie. Klasyczny filmik tak błędny, że aż „dobry”. Fabuła… Eeeech… Generalnie to przesuwająca przeszłość o zależnościach interpersonalnych, o miłości, zdradzie i rugby. A jakie tam są dialogi… Filmik, który musicie przynajmniej raz pod żadnym pozorem musicie dostrzec!
  • Birdemic: Shock And Strach (2010, reż. James Nguyen). Alfred Hitchcock przewraca się w grobowcu. Ten tytuł szokuje i straszy pasjonatów kina od kilku lat albowiem dowodzi, że filmik można nakręcić niezwykle, nadzwyczaj niestarannie, a odtąd wypuścić w eter i notabene się z tego upajać na tak wiele aby nakręcić kontynuację! Główni bohaterowie zmagają się z plagą morderczych ptaków, które są najgorszym, chociażby nie subsydialnym, a upośledzonym skutkiem akcesoryjnym. Ptaszydła są Wklejone i wożą się na amen niemrawo. Ponadto screen powiada wszystko.
  • Thankskilling (2009, reż. Jordan Downey). Nie jest to może najniższa półka z najniższych, ostateczny czarny aspekt jest utworzony całkiem błyskotliwie i godnie obrzydliwie. Kluczowy bohater jest zabijającym indykiem-erotomanem, który mści się za śmierć własnych indyczych braci i sióstr. Bodaj nie muszę niczego więcej dorzucać, no poza elementem, że powstała kontynuacja!
  • Septic Man (2013, Jesse T. Cook). A więc dramatyczny thriller, w którym newralgiczny bohater długo modernizuje się w chodzące szambo. Yup, to film o biedaku, który reorganizuje się w gówno. Najstarsi mędrcy tybetańscy spytani o ten filmik nie odnaleźli odpowiedzi na pytanie „Dlaczego do chuja paniska ktokolwiek takie coś nakręcił?”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz